Przecież obie te brygady robią po trzy kółka i pracują grubo ponad 7 godzin. Powiedziałbym wręcz, że określenie "szczytowe" jest nieco nieuprawnione, bo pierwsze kursy realizują jeszcze przed 5:00 😉
Natomiast oczywiście kierowanie tam NGT8 byłoby ich marnowaniem, bo te brygady później już nie wyjeżdżają.
W Krakowie, pewne instytucje mają swoje zabaweczki. Była zabawa w szybki tramwaj, tunel i 150 linii jeżdżących na Krowodrzę Górkę (w sumie wcale nie takie duże osiedle). Teraz jest Ruczaj, który ma 4 linie, choć powinien mieć 2-3 w zależności od przyjętego modelu.
I wozy na "52" jeżdżące stadnie, by nie czuły się samotnie 😈
Dokładnie musi być taki sam tabor. Inaczej będzie jechał Wiedeniec, a zaraz za nim skład. A tak wszystkie brygady są wstanie jechać w równych odstępach z opóźnieniem. No chyba, że przez opóźnienie zajedzie się z czymś na Ruczaju, a to nie będzie takie trudne przy tak małej pętli z tyloma liniami. 😁
W Krakowie, pewne instytucje mają swoje zabaweczki. Była zabawa w szybki tramwaj, tunel i 150 linii jeżdżących na Krowodrzę Górkę (w sumie wcale nie takie duże osiedle). Teraz jest Ruczaj, który ma 4 linie, choć powinien mieć 2-3 w zależności od przyjętego modelu.
Krowodrza Górka to nie jest mega-wielka sypialnia. Tyle że pętla tramwajowa na niej obsługuje tak naprawdę całą Dzielnicę IV Prądnik Biały, która aktualnie ma 66,5 tysiąca mieszkańców i jest największą pod względem zaludnienia w Krakowie. Aglomeracji (gmina Zielonki i okolice) nie liczę...
Fakt, przeciez teraz stad nie ma. '10' i '12' nie jeździły zderzak w zderzak, tak samo jak '4', '5' i '9'. Przykładów by można mnożyć...
No tak, tylko zamiast "9", "10" i "12" będziesz miał w stadzie dwie, a w skrajnych warunkach trzy (jedna za drugą) "52", "9" i "10", albo przekładaniec "52", "9", "52", "10", "52" w ciągu 5 minut 😈
Ja tam jednak mam nadzieję na jakieś Bombardiery na 52 ;>
Nawet, jak jakaś niska podłoga trafi na "52", to bedzie na brygadach szczytowych. A nie widzę sensu znów pozbawiać pół Krakowa niskiej podłogi, by w międzyszczycie dumnie, aczkolwiek bezużytecznie zasilały Bieńczyce, Dąbie, Wieczystą. I tak wystarczy, że niskopodłogowe "50" w międzyszczycie będą kisić się na Prokocimiu.
Gdyby w Krakowie było 16-18 linii tramwajowych byłaby szansa na ich ustawienie do rozkładu jazdy z ograniczonym występowaniem stad. Teraz mają zmniejszyć z 26 do 22 więc idziemy w dobrą stronę.
Swoją drogą w ostatnim tygodniu MPK zaczęło przyzwyczajać pasażerów do likwidacji 114 - na 194 pojawia się coraz lepszy tabor, a gnioty "w spadku" trafiają na 114.
Gdyby w Krakowie było 16-18 linii tramwajowych byłaby szansa na ich ustawienie do rozkładu jazdy z ograniczonym występowaniem stad.
Nie koniecznie, zwłaszcza przy tak duże ilości wąskich gardeł.
AndrzejK napisał(a):
Teraz mają zmniejszyć z 26 do 22 więc idziemy w dobrą stronę.
Wręcz przeciwnie... Sprowadza się to tylko do marnowania czasu na przesiadki i grzęźnięcia w wąskich gardłach, których Kraków jeszcze długo nie usunie.
brovar napisał(a):
Coffee: Nic nie wiadomo czy na "50" pójdą same Bombki. Ja bym się nie zdziwił, gdyby na szczytówkach poszły EU8N.
Ale to też jest niska podłoga, która się marnuje, a przy okazji obala i tak już maksymalnie naciąganny mit o konieczności przenosin E1+c3 do Podgórza.
Wąskie gardła nie mają tu nic do rzeczy. Czy są, czy ich nie ma, łatwiej ustawić 2 linie jeżdżące co 10 min, niż 4 jeżdżące co 10 i 20.
Po co na ciągu od Bieżanowa/Kurdwanowa jedzie 9 linii (7 po reformie), jak powinno jechać max 5? Przy małej liczbie linii wreszcie się skończy to co jest najgorsze u nas, mianowicie: są 4 linie na danej trasie i czekasz na cokolwiek 14 minut... Niech jedzie jedna co 5 minut.
A przesiadki? Przy takim systemie nie czeka się długo. Problemem pozostanie brak normalnych węzłów przesiadkowych, to prawda.
@AndrzejK: Ne wiem, jak dla Ciebie - ale dla mnie robi różnicę, czy jadę 40 minut jedną linią jeżdżącą co 10 minut, czy najpierw 20 minut pierwszą jeżdżącą co 6, aby potem wysiadać i czekać na kolejną jeżdżącą co 6 którą pojadę kolejne 20 minut. Mając wybór nie zdecyduję się na to drugie rozwiązanie, a zwłaszcza na to, co ma być zrobione w listopadzie - czyli linie nadal kursujące co 10 minut, z tym, że z koniecznością przesiadek
Gdzie pod pojęciem "mając wybór" mam na myśli powrót do jeżdżenia samochodem.
Mimo wszystko wolę ciągi na których regularnie co 3-5 minut przejedzie tramwaj. Dlaczego w Pradze, Brnie, Wiedniu z większości pętli jedzie 1 albo 2 linie? To jakoś te sieci są niedoścignionym wzorem dla Krakowa, a nie na odwrót.
AndrzejK, ale u nas nie ma wygodnych węzłów do przesiadek. Dodatkowo świeżo wyremontowane Grzegórzeckie to jakaś porażka, nic, tylko polować aż 3 tramwaje jednej linii zatną się na 1 rondzie.
Nie ma węzłów i jest to dramat. Trudno tu coś powiedzieć konstruktywnego. Ale bieganie po Grunwaldzkim czy Grzegórzeckim to wciąż lepsze niż czekanie 10 minut na jakikolwiek tramwaj, bo stado właśnie przejechało.
Co do 114 - 24 tramwaje na godzinę w szczycie z Czerwonych Maków, 194 zostanie (i to co 12 minut). Mało? Robi się linię tramwajową, żeby zostawić wszystkie autobusy?
Rozumiem, że 100 osób straci bezpośredni autobus, ale 100 tys. i tak się przesiada już od dawna.
Wąskie gardła nie mają tu nic do rzeczy. Czy są, czy ich nie ma, łatwiej ustawić 2 linie jeżdżące co 10 min, niż 4 jeżdżące co 10 i 20.
Zwłaszcza, że przez to wąskie gardło jest szansa, że będą jechały w stadzie...
AndrzejK napisał(a):
Mimo wszystko wolę ciągi na których regularnie co 3-5 minut przejedzie tramwaj. Dlaczego w Pradze, Brnie, Wiedniu z większości pętli jedzie 1 albo 2 linie? To jakoś te sieci są niedoścignionym wzorem dla Krakowa, a nie na odwrót.
Zauważ, że tam komunikacja wygląda zupełnie inaczej. Po pierwsze nie stawia się na transport indywidualny, a miejski. Po drugie eliminuje się wąskie gardła, które utrudniają poruszanie się KM, a węzły przesiadkowe są wręcz zachęcające do przesiadek.
Dla mnie osobiście wzorem jest Ostrava (poza momentami, gdzie mają remonty, w tedy jest jeden wielki bajzel). Linie zewsząd, dowsząd, a mimo wszystko ze sobą zsynchronizowane, żadnego systemu (ani sterowania ruchem, ani usprawniania przejazdu), żadnego zakazu wjazdu do centrum, a na odcinakach pozwalających na wysokie prędkości, skrócone czasy przejazdów i do tego na odcinkach newralgicznych (nawet najdłuższych) dublowanie się tramwaju z autobusem. Da się? Da.
No ale zakładamy, że u nas też się stawia na transport zbiorowy, wszak inaczej nie ma sensu 😉
Powiedzmy sobie szczerze - synchronizacji w Krakowie nie było nigdy. Mam wrażenie, że nawet nikt nigdy nie próbował jej robić poza małymi wycinkami. Może przy mniejszej liczbie linii się uda? Na pewno będzie łatwiej.
Po co był taki idiotyzm jak 16, 17 i 21? Teraz to znika, więc są jakieś objawy dążenia do lepszego modelu. Po co było 51, jeśli na dowolnym przystanku była przesiadka z linii bieżanowskich na 50. Teraz 50 ma być co 5 min, nikt nie powie, że to kiepska przesiadka, a problem koordynacji 50/51 zniknie.
Mając wybór nie zdecyduję się na to drugie rozwiązanie[...]
No widzisz, wszystko zależy od tego, czy obecnie masz szczęście mieć bezpośrednią linię z mocną f. Jak masz, to jest super, jak nie masz, to już tak różowo nie jest.
Przy mniejszej ilości linii z większą f sytuacja niewiele pogarsza się tej pierwszej grupie osób (jeśli akurat takie połączenie stracili), a poprawie całej reszcie.
Natomiast fakt faktem, to co będzie od połowy listopada to nie będzie system przesiadkowy, skoro prawie połowa linii tramwajowych nadal będzie sobie jeździć z f-20. O autobusach nawet nie wspomnę, chyba tylko 502, 129/429 i 139/439 będą miały normalną f... Przy czym te drugie tylko w szczycie, a na 139/439 połowa kursów wypada przez korki na AK i Czarnowiejskiej:/
50 i 51 łatwo scalić, łatwo zrobić przesiadki. Natomiast większośc przesiadek autobus tramwaj to porażka (Pl. Inwalidów, Mogilskie, Grzegórzeckie). Wygodna przesiadka to taka, że wysiadam, czekam minutkę na tym samym przystanku i wsiadam w następne, a nie fruwanie przez kilka świateł na Grzegórzeckim.
Może właśnie węzły są przeszkodą w wygodnych przesiadkach?
Węzły są sporym problemem, ale jeszcze większym problemem jest pierdyliard linii z żałosną f.
Chociaż problem węzłów _częściowo_ rozwiązuje układ tras, niemniej oczywiście nie na tej zasadzie to powinno być robione, bo to infrastruktura powinna być dostosowana do przesiadek.
Wiedziałem, że wkroczy szubak i użyje słowa "pierdyliard". I ja go w pełni popieram.
Do tej pory mogło się zdarzyć, że ktoś tylko i wyłącznie przez przypadek miał fajną, bezpośrednią linię. A chodzi o to, by człowiek przyszedł na przystanek na osiedlu i pojechał w stronę miasta trasą, gdzie jedzie coś co 5-7 minut. Potem się przesiadł w centrum, gdzie coś jedzie co 2-5 min.
Oczywiście po tej reformie tego nie będzie, ale to krok we właściwą stronę.
Ale temat przesiadek jest nie do przeskoczenia w tym momencie, koszmar. Zmierzyłem sobie dziś czas przejścia na Grunwaldzkim z przystanku autobusowego w stronę Matecznego na przystanek w stronę Jubilata - 5,5 minuty (bez biegania i czerwonych świateł).
Co do 114 - 24 tramwaje na godzinę w szczycie z Czerwonych Maków, 194 zostanie (i to co 12 minut). Mało? Robi się linię tramwajową, żeby zostawić wszystkie autobusy?
Rozumiem, że 100 osób straci bezpośredni autobus, ale 100 tys. i tak się przesiada już od dawna.
Mnie ten problem nie specjalnie już dotyczy (mam i rower i samochód). Jednak kiedyś dotyczył i wiem że wiele osób podziela taki punkt widzenia:
Jadąc jednym autobusem, mogę sobie sprawdzić o której mam odjazd z przystanku, byś na przystanku 5 min wcześniej i poczekać aż przyjedzie spóźniony (to się da zastosować jak się dojeżdża do miasta, bo między pętlą a centrum spóźnienia są... powiedzmy standardowe). Kiedy się już wsiądzie do autobusu, można już jechać dalej do celu.
Przesiadka natomiast to konieczność wysiadania (na przykład na to co mamy teraz za oknem), przemarsz na drugą stronę skrzyżowania i czekanie... Aż przyjedzie. Dla wielu osób nie będzie istotnym że "coś przyjeżdża co 3-5min" tylko kiedy przyjedzie ich tramwaj/autobus.
Na stronie MPK jest wyszukiwarka która planuje podróż z przesiadkami. W teorii bardzo fajnie, w praktyce autobusy nie mają takiego fajnego skomunikowania jak przewidują rozkłady. Więc dojeżdża się gdzieś i się czeka.
Rozkłady jazdy i ich przestrzeganie będzie największą wadą systemu przesiadkowego. Chyba że w godzinach szczytu wszystkie te linie dostaną częstotliwość 5 min.
W temacie preferowania komunikacji zbiorowej nad indywidualną można powiedzieć tyle, że to bardzo dobre rozwiązanie. Niestety wymaga sporych nakładów żeby przekonać pasażerów do komunikacji. Kraków niestety wprowadza niezrozumiałe dla nich zmiany (jak na przykład obcina autobusy) które raczej się z aprobatą nie spotykają. Następnie dziwi się że ludzie nie chcą korzystać i jeżdżą samochodami.
Niestety, aby odnieść sukces (niezależnie czy komercyjny, czy polityczny czy finansowy albo biznesowy) trzeba najpierw zainwestować. Nie raz całkiem sporo. Do tego zainwestować w przemyślany i mądry sposób.
Ale temat przesiadek jest nie do przeskoczenia w tym momencie, koszmar. Zmierzyłem sobie dziś czas przejścia na Grunwaldzkim z przystanku autobusowego w stronę Matecznego na przystanek w stronę Jubilata - 5,5 minuty (bez biegania i czerwonych świateł).
No dobra, ale kto się przesiada z linii autobusowej jadącej w stronę Matecznego na autobus jadący w stronę Jubilatu...? Nikt😉
Na Grunwaldzkim problemem jest przesiadka tramwaj -> autobus w stronę Jubilatu. W przeciwnej relacji jest już w miarę znośnie. I tutaj znowu wracamy do tego, że można to w pewien sposób zrekompensować układem linii. Gdyby była mocna linia z Grunwaldzkiego przez ATW (np. kosztem 114 i 194, które wyleciałyby z Ruczaju), to dla sporej części osób przesiadka sprowadzałaby się do wyjścia z tramwaju i poczekania na autobus na tym samym przystanku max 5-6 min (średnio 2,5 -3). Choć oczywiście nie jest to rozwiązanie rewelacyjne, bo nadal nie ma normalnego węzła przesiadkowego. Ale w jakiś tam sposób usprawnia podróż.
Gorzej, że przesiadka ze 184 lub 128 (już niedługo 😉 ) na tramwaj w stronę Ruczaju to również jakieś 3,5 min chodzenia i czekania. A to przecież sąsiednie przystanki. Już pomijając, ile czasu traci autobus na ten koszmarny lewoskręt.
A dziś wielkie korki w mieście. To również bije w pierdyliard linii o częstotliwości 20 i więcej. Gdyby były linie f 10 można by zaryzykować czekanie, bo w końcu niedługo coś przyjedzie. A tak czekaj sobie na 182, może przyjedzie za 1 min, a może za 30.
No widzisz, wszystko zależy od tego, czy obecnie masz szczęście mieć bezpośrednią linię z mocną f. Jak masz, to jest super, jak nie masz, to już tak różowo nie jest.
Ale z większości miejsc (ok, nie wiem jak w Nowej Hucie) masz w szczycie po kilka linii jeżdżących co 10 minut. Bronowice: #4,#8,#13. Krowodrza: #3,#19, #50. Borek: #8, #19, #22. Kurdwanów: #6, #50 + dwie linie naprzemiennie co 20. Nowy Bieżanów: #3,#13 + #9 i #23 naprzemiennie co 20. Trochę gorzej na Salwatorze, bo "tylko" #1 i #6 (plus #2 co 20).
Co Ci da to, że zamiast tego będziesz miał o połowę mniej linii za to częściej, bo co 6 minut jeżdżących? Jak chcesz, to przesiadać się możesz już teraz, dlaczego uważasz że zmuszenie większej liczby osób do przesiadki będzie oznaczało lepszą komunikację?
AndrzejK - No właśnie nie rozumiem w tym kontekście narzekania na linie z f-5. Wiadomo, że jeśli będą utrudnienia, to kursy będą poopóźniane. Różnica w stosunku do dzisiejszych linii z f-20 jest taka, że przy f-20 w ogóle nie wiadomo kiedy spodziewać się tramwaju, przy f-5 być może będzie to jeździć poza rozkładem, ale we w miarę równych i niezbyt długich odstępach.