Przypomina mi też przystanek "Brama nr 5". Czekałem na tramwaj o świcie po nocnej zmianie. Mgła, ciemno jak w d... (najbliższa działająca latarnia koło bramy). Wprawdzie tramwaj rzucał wyraźny stożek światła we mgle (i światło łuku z oblodzonej sieci), ale raz "przejechał" więc od tej pory świeciłem "na żądanie" komórką.

A ja z kolei pamiętam wieczorny przejazd od Ptaszyckiego do Pleszowa bez zatrzymania.