Wieczorem z powodu dużego oblodzenia i intensywnych opadów śniegu, niemożliwy do pokonania stał się zjazd z Marszowca do Zielonek. Na zjeździe utknął autobus linii 267 i 297, które prawdopodobnie jeszcze trochę tam postały ze względu na to, że chwile później zaczął sypać jeszcze mocniej śnieg, a służby kompletnie nie spodziewały się tak nagłego ataku zimy.
Dodaję jako ciekawostkę
Ja pierwszy pług widziałem ok 20:30 jak złapałem busa w Zielonkach, jednak mało co to dało, bo po 5min droga znów była cała biała. Prawdę mówiąc nie wiem kiedy te autobusy zjechały, no ale 267 raczej za daleko pewnie nie pojechał, bo w takich warunkach zawsze były problemy z wyjazdem do Korzkwi, a jak główna była biała to co dopiero tam, gdzie to droga boczna.
Jak napiszę że ie miałem żadnych problemów z dojazdem, ani w piątek ani w sobotę, bo jak zwykle nie polegam na przewoźnikach pokroju MPK to zaraz ktoś nazwie mnie trollem?
Według godziny wykonania zdjęcia, ten 297 za kilka minut ma odjechać z Krowodrzy w kolejny kurs. A 267 za 20 minut ma już rozpocząć powrót ze Smardzowic.
Utknąć można, równie dobrze mógł być wypadek. I co robić? Dyspozytornia powinna zdawać sobie sprawę, że oba kolejne kursy się nie odbędą, lub będą opóźnione o więcej niż kilka minut, z którymi możnaby się pogodzić.
Odkąd busy utknęły, było 25 minut czasu, by na Krowodrzę wysłać rezerwę, która wykona kurs do Bosutowa inną przejezdną trasą oraz 30 minut na skierowanie czegoś w stronę Smardzowic w zamian za 'utknięty' 267 (794 na pewno była przejezdna). Bo proszę sobie wyobrazić, że na te autobusy ktoś mógł czekać.
No biorąc pod uwagę, że 267 następny kurs do Krakowa ma po 23 to tu prędzej czy później na pewno coś wysłali, co do 297 to nawet jeśli puścili to raczej kompletnie inną trasą 😉